Habent sua fata libelli ( I książki mają swoje losy). Ta nieco zapomniana maksyma z lekcji łaciny jest wyjątkowo prawdziwa w przypadku dwóch, niepozornych woluminów, które jakiś czas temu trafiły do naszego antykwariatu.
Dwa oprawione tomy anonimowego przekładu z francuskiego Geografii na tle historycznem osnowanej…pochodzącej z warszawskiej drukarni Józefa Ungera nie są niczym nadzwyczajnym na rynku antykwarycznym. Jednak posiadany przez nas egzemplarz zawiera niezwykłą, napisaną zwykłym kopiowym ołówkiem wiadomość. Poniżej przytaczamy ją w całości, zachowując oryginalną pisownię.
Wnioskując z daty wydania tej książki a także z charakteru pisma Tego, kto pisał był naklejkę na grzbiecie tej książki jest to pozostałość po ś.p. Rupercie Wojciechu Borowskim. Jest to jedyna pozostała po Nim książka. Domyślam się,że miał był bibliotekę,skoro książki ponumerował i zadbał o to,aby na grzbietach miały napisy ułatwiające wyjęcie odpowiedniej książki z półki bibliotecznej.
Pradziad Rupert kupił tę książkę prawdopodobnie już po katastrofie finansowej spowodowanej niefortunną próbą ufundowania cukrowni, po przeniesieniu się z Miedzeszyna do Warszawy lub do Mińska Mazowieckiego i dlatego książka ta ocalała.
Pisałem to w Kielcach- w dniu 20 listopada 1981 r. w 113 lat po śmierci Pradziada.
Niestety-mało tu jest prawdopodobne, aby mój prawnuk wziął tę książkę do ręki i zadumał się nad następstwem ludzi i opraw. Tak jak ja to czynię .
B. Borowski
Rupert Wojciech Borowski -nieszczęśliwy posiadacz cukrowni, licznych dóbr ziemskich w guberni lubelskiej, ojciec siedmiorga dorodnych dzieci i mąż przedwcześnie zmarłej żony Heleny Ludwiki z Trzcińskich Borowskiej (żyła lat 28) spoczął na niewielkim, przykościelnym cmentarzu w warszawskim Wawrze. Jego prawnuka Bolesława Borowskiego także nie ma wśród żywych.
Zostaliśmy my, szczęśliwi spadkobiercy Panów Borowskich, których nienależny nam spadek cieszy i napełnia zadumą z końcem roku 2022.